Edukacja zdalna w przedszkolu wywróciła naszą pedagogiczną rzeczywistość do góry nogami. Co więcej – nie tylko naszą i nie tylko przedszkolną. Rodzice, nauczyciele i dzieci – wszyscy próbują odnaleźć się w nowych, chwilami zupełnie absurdalnych, edukacyjnych realiach. Jak powinna wyglądać edukacja zdalna w przedszkolu?
Wielu nauczycieli przedszkola i rodziców zastanawia się jak nauczyć dziecko czytać. Możemy wyróżnić kilka typów takich dorosłych. Są wśród nich ci, którzy uważają, że należy zostawić sprawę szkole albo przynajmniej zaczekać do momentu aż dziecko osiągnie wiek szkolny. Są tacy, którzy eksperymentują i są przekonani, że można zrobić to na czuja. Jest też grupa z drugiego krańca osi – wierni wyznawcy jedynej słusznej metody nauki czytania. Ci odezwą się najszybciej. Kto ma racje? Pewnie, jak w każdej dziedzinie, prawda leży po środku. A więc jak nauczyć dziecko czytać? Odpowiadam poniżej, dzieląc się wieloletnim doświadczeniem w pracy z zerówką.
Jak uczyć dzieci czytać?
Potrzebujesz dziecko!
To brzmi absurdalnie, wiem. Ale ten drobny żart pokazuje, że już na tym etapie powinniśmy posilić się o drobną refleksję. Potrzebujemy dziecka, ale to dziecko musi być na odpowiednim etapie. I wcale nie chodzi mi o wiek metrykalny! Niejednokrotnie wpadamy w pułapkę porównań, z których wynika, że skoro pięcioletni syn Kasi zna już wszystkie litery, to nasz siedmioletni Franek musi koniecznie od zaraz czytać płynnie zdaniami. Wtedy zaczyna się rodzicielska panika i ta (jakże nieprawdziwa) myśl, że z naszym dzieckiem jest coś nie tak.
A więc rodzicu, nauczycielu, weź głęboki oddech!
Fakty i mity na temat nauki czytania
Nauka czytania to nie jest jedynie znajomość liter – zauważ, dziecko zna literę A, zna literę L, odczytuje L-A-L-A, a zapytane, co przeczytała odpowiada – Domek?Zajrzyj tutaj.
Dziecko, by czytać powinno potrafić powiedzieć: jaką głoskę słyszy na początku, końcu i w środku wyrazu o prostej budowie fonetycznej
Jeśli rozwój dziecka przebiegał z opóźnieniem (późniejsze raczkowanie, siadanie, pierwsze słowo) – gotowość do nauki czytania także może być opóźniona
To nieprawda, że dziecko w zerówce musi czytać zdaniami
To nieprawda, że dziecko w przedszkolu jest zbyt małe, by uczyć się czytać
Wiek metrykalny to naprawdę tylko wycinek rozwojowych możliwości dziecka.
To ważne, by przed rozpoczęciem nauki czytania dziecko opanowało umiejętność analizy i syntezy sylabowej, czyli potrafiło podzielić na sylaby wyrazy, np. pa-ra-so-le i powiedzieć co słyszy, gdy podajemy wyraz z podziałem na sylaby, np. he-li-kop-ter.
Obrazki i packa na muchy – gra dla kilku osób. Przygotuj obrazki i packi na muchy. Prowadzący podaje nazwę przedmiotu z obrazka dzieląc na sylaby, a zadaniem dzieci jest jak najszybciej pacnąć odpowiednią ilustrację.
Cyfry. Pokaż dziecku cyfrę lub kartkę z odpowiednią liczbą kropek. Zadaniem dziecka jest wymyślić słowo, które ma tyle sylab.
Pierwsza sylaba – zabawa z piłką. Podaj do dziecka piłkę i powiedz pierwszą sylabę, np. ko – …? Zadaniem dziecka jest dokończyć słowo.
Sylabowe klocki duplo. Weź klocki i papierową taśmę – naklej na nie i zapisz sylaby. Poproś dziecko, aby z klockowych sylab tworzyło wyrazy.
Jakiej sylaby brakuje? Mówimy słowo pomijając jedną sylabę, zadaniem dziecka jest wypowiedzieć brakujący element, np. pa-___-sol.
Kurs dla rodziców i nauczycieli
Nauka czytania potrafi przysparzać nam trudności! Wymaga wiedzy, choć wcale nie wymaga elementarza to nauki czytania sylabowego. Jeśli chcesz wiedzieć jak uczyć dzieci literek, co zrobić kiedy dziecko odwraca litery, jak uczyć czytania sylabowego, czym jest metoda globalna nauki czytania i … wiele więcej! Sprawdź mój kurs!
Ja nauczyć dziecko czytać? Intuicja podpowiada wiele, ale czasem świat liter wprowadza nas w błąd. Przeczytaj uważnie, unikaj błędów, stosuj wskazówki:
Głoskowanie to podział wyrazu na głoski, nie litery! W wyrazie “skrzynka” mamy głoski: s, k, sz, y, n, k, a, a w wyrazie wąż ostatnią głoską jest sz. Jak zbudowany jest wyraz pies? – słyszymy p, j, e, s. To ważne, by takich odpowiedzi oczekiwać od dziecka. Na tym etapie możemy powiedzieć mu, że niektóre wyrazy piszemy zupełnie inaczej niż słyszymy.
Najłatwiej wyróżnić samogłoskę w nagłosie, czyli na początku wyrazu. Zaczynaj ćwiczenia od wyrazów, które rozpoczynają się samogłoską: aparat, Ola, igła, ekierka, oko, ucho, itp.
Troszkę trudniej wyróżnić spółgłoskę szczelinową, czyli taką, którą możesz przeciągnąć: sssmok, ssserce, zzzegar, ffflaga, wwwaga. Spółgłoski, które są pomocne to s, z, f, w, sz, ż, h, j, l, r – nie każda z nich jest szczelinowa, ale zadziałają na tej samej zasadzie wydłużone.
Jeszcze trudniej wyróżnić głoskę na końcu wyrazu (znów: łatwiej zacząć od tych, które można wydłużyć), a najtrudniej – wewnątrz.
Analiza i synteza głosek są ważne dla nauki czytania (a dalej: pisania) : analiza, czyli podział (lala -> l, a, l, a), synteza – łączenie głosek w słowo (sz, k, o, ł, a -> szkoła). Jeśli wiesz, że dziecko nie opanowało tej umiejętności, choćby do czytania zaprosił je sam prezydent – to dziecko nie odniesie jeszcze sukcesu.
Zaczynaj od wyrazów od prostej budowie, gdzie spółgłoski przeplatają się z samogłoskami, a nie występują w grupach. Sala to proste słowo (s, a, l, a), skala już trudny. A parasol, choć długi, zbudowany naprzemiennie i przydatny do ćwiczeń
Jak uczyć dziecko czytać? Zaczynamy!
Oto ta właściwa część. Co musisz wiedzieć?
przepis na sukces, który tutaj zamieszczam to propozycja, którą praktykują od lat- nie jest to wiernie odtworzona żadna z metod, choć to, o czym przeczytasz, najbliższe jest metodzie sylabowej, jednak jest ona bogatsza o wiele elementów z mojej praktyki z dziećmi
to propozycja, matryca, którą trzeba skonfrontować z możliwościami dziecka
jeśli pokazujesz literę – nazywaj ją jak głoskę. Z to z, a nie zet. Y to y, a nie igrek. F to f, a nie ef. Wymawiaj głoskę szybko, nie wydłużaj jej. M to m, a nie myyy.
Czy prezentować dziecko ą, ę, sz, cz, ch, ó ? Mówi się, że nie, że to nie ten etap. Ale ilekroć starałam się zachować w sekrecie dwuznaki, tylekroć dziecko odkrywało je z pomocą rodzica. Przemyślałam tą kwestię i uważam tak: ś, ź, ć, dź są trudne, bo ciężko kilkulatkowi rozróżnić je słuchowo od si, zi, ci i dzi. Ó i u, ch i h, ż i rz – to ortografia, to także nie ta chwila. Ą i ę mają swoje lepsze i gorsze chwile, czasem są lepiej, czasem gorzej słyszane, ale przeważnie dziecko nie jest w stanie ich wyróżnić. ALE – dobijam do sedna – sz i cz, to zawsze sz i cz (czasem ż słyszymy jako sz, więc bądźmy ostrożni 🙂 . I te głoski dzieci chętnie piszą i czytają już we wczesnych etapach nauki czytania, w naszym szeleszczącym języku często są dziecku potrzebne. Jeśli jednak sięgniecie do literatury, szybko przekonacie się, że żaden metodyk jeszcze na papierze nie stwierdził tak, jak ja. Niemniej, dzielę się swoimi wnioskami, a decyzję pozostawiam Wam. Potraktowałabym to jako ewentualność.
Rola zabawy w nauce czytania
Absolutnie nigdy nie wpadnij na pomysł, by zmuszać dziecko do nauki czytania. Nie ma lepszej drogi do tego, by z czynności, która jest przywilejem i wspaniałą możliwością poznawania świata – uczynić katorgę. Nie zabijajmy dziecięcej pasji i entuzjazmu do poznawania świata. Poczekajmy na moment, gdy zainteresowanie literami pojawi się samoistnie w wyniku zabaw, oglądania książeczek, wspólnego czytania.
Wszystko to, co jest tu tak sucho przedstawione, zamieniamy w zabawę. Poniżej podpowiem jak, tu przedstawiam kolejność i możliwości.
Najpierw uczymy się samogłosek (podpowiem niżej kilka zabaw): a, e, i, o, u, y (bez ę i ą)
Potem poznajemy spółgłoskę, proponuję l, L Dlaczego? Z łatwością ją wydłużymy i z łatwością zbudujemy z niej wyrazy. O tym jak to zrobić opowiadam w kursie!
Ćwiczymy odczytywanie sylab i wiążemy ze znaczeniem la la la – tak śpiewamy piosenkę. Lu li, lu li – tak śpiewamy kołysankę.
Odczytujemy prościutkie wyrazy:lala, Ala, lula, Lila.
Tworzymy sylaby z samogłosek i spółgłosek:la, ta; lo, to; le, te – itd.
Poznajemy w ten sam sposób kolejne spółgłoski, pamiętając aby łączyć je w sylaby z każdą samogłoską, odwracać sylaby, tworzyć nowe wyrazy z poznanych liter, tworzyć proste zdania, pytania i stopniowe króciutkie, kilkuzdaniowe opisy.
To bardzo, baaaaardzo skrócony opis! Nie przejmuje się, w kursie poświęcam aż 20 lekcji na to, by wyjaśnić Ci krok po kroku jak uczyć dziecko czytać.
By wiedzieć, jak nauczyć dziecko czytać, unikaj błędów.
NIE dla pisania wyrazów w odbiciu lustrzanym to nie jest dobre ćwiczenie na tym etapie. Dziecko dopiero zapamiętuje obraz litery.
NIE dla zmuszania do czytania wyrazów, gdy dziecko wciąż myli składowe litery lub sylaby – to nie jest dobry pomysł.
NIE dla czytania słów bez znaczenia. Lupsem upsem hupsem to zabawne zaklęcie. Gdy pojawi się raz, nie wyrządzi szkody – rozbawi. Ale w nauce czytania ważne jest, by to co czytamy, wiązać ze znaczeniem.
NIE dla nudy. Nie rób 5 ćwiczeń tego samego typu pod rząd, ani księgi tortur z elementarza. Wykorzystuj różne zabawki, materiały, kolory – rysuj, skorzystaj z zabawek, maluj, korzystaj z naczyń, narzędzi, klocków. Klej. Wycinaj. Stwórz rebus. Labirynt. Ułóż sylabowe puzzle. Rzucaj piłką do kosza. Szukaj w pokoju karteczek z sylabami i odczytuj je. Nie daj dziecku się nudzić!
Uważaj na zabawki, które uczą głupot.
Łatwe ćwiczenia do nauki czytania
Wesoło, przede wszystkim. Nie widzę powodu, by czynić z czegoś tak pięknego jak czytanie (i w przyszłości pisanie) przymus. To, że czytamy, to ewolucyjny przywilej. Doceńmy to.
Samochody – oklej samochody papierową taśmą i zapis na nich sylaby, których się uczycie: np. la, lo, le, li, lu, ly. Narysuj na papierze parking i oznacz miejsca parkingowe tymi samymi sylabami. Poproś dziecko, by odstawiło auta na odpowiednie miejsca parkingowe.
Kubki – opisz papierowe kubki sylabami, których się uczycie. Przygotuje żetony lub drewniane patyki z sylabami i poproś dziecko, aby sortowało je do odpowiedniego kubka.
Klocki – zapisz na klockach sylaby i poproś dziecko, aby tworzyło z nich wyrazy łącząc ze sobą klocki (np. wafle)
Zdjęcia – podpisz zdjęcia członków rodziny z podziałem na sylaby i poproś by dziecko ułożyło części w odpowiedniej kolejności. Podpisy są z tyłu zdjęć, więc pamiętaj by zapisać sylaby w odpowiedniej kolejności.
Łyżki – naklej sylaby zapisane na papierowej taśmie na łyżki i poproś dziecko, by łączyło w pary łyżki z tą samą sylabą.
Pałeczki do sushi – wykorzystaj pałeczki do sushi i zrób z nich flagi. Każdą flagę opisz małą sylabą (lub wyrazem, np. la, pa). Przygotuj papierowe kubki, opisz je wielkimi sylabami (LA, PA) i odwróć je do góry nogami. Poproś dziecko aby wbiło flagę w odpowiedni kubek. Możesz przygotować otwory wcześniej.
Ta lista może nie mieć końca. Możecie rzucać piłką do celu oznaczonego
sylabą (np. wiaderko z sylabą), malować sylaby farbami, wyklejać sznurkiem, łączyć koperty z ich właścicielami (Lala, Pan robot), klucz z metką (z zapisaną sylabą) z kłódką (z sylabą). Bawcie się!
Pytania i odpowiedzi
Jaka kolejność liter? Oto ta, która jest pomocna:najpierw samogłoski, potem spółgłoski . Zapomnij o kolejności alfabetycznej! Kolejność musi być przemyślana tak, by jak najszybciej tworzyć znaczenia (sensowne wyrazy), zdania i nie podawać podobnych liter przy sobie, takich jak p, b, g, d.
Jak często wprowadzać nową literę? Jedna litera tygodniowo to wystarczające tempo.
Prezentując wyrazy warto zapisywać co drugą sylabę kolorem – to pomaga dziecku w czytaniu.
Czy uczyć równocześnie cyfr? Nie bój się ich. Dzieci wyjątkowo sprawnie radzą sobie z nauką cyfr.
Czy uczyć liter w kolejności alfabetycznej? Nie, nie ma po co, to w żaden sposób nie usprawnia czytania. Przyjdzie na to czas.
Kiedy zacząć naukę czytania? Wszystkie zabawy, szczególnie słuchowe, do których dodałam odnośnik można wprowadzać już u najmłodszych przedszkolaczków. Wiele ćwiczeń, szczególnie związanych z głoskowaniem, wymaga dojrzałości określonych struktur poznawczych i często (choć nie zawsze) przed piątym rokiem życia dziecko nie osiąga jeszcze gotowości do tego, by iść dalej. Nie lubię ram. Ale gdybym miała określić, zwykle gotowość do nauki liter pojawia się u przedszkolaków w zerówce.
Podsumowanie
Nauka czytania może być świetną zabawą! Rodzice i nauczyciele pełnią znaczącą rolę we wprowadzaniu dziecka w świat liter. Jeśli czujesz, że przyda Ci się wsparcie, polecam Ci kurs Jak uczyć dzieci czytać!
Jednym z trudów nauczycielskiej pracy jest współpraca z rodzicami. Mamusie i tatusiowie mają naprawdę supermoce! Potrafią: ucieszyć, zasmucić, zmęczyć, wesprzeć, podbudować na duchu, zepsuć najlepszy dzień, sprawić, że aż chce się żyć, ale i zagrać tak, że traci się pewność czy to czas na obronę czy ucieczkę. Pół żartem, pół serio, ale każdy nauczyciel wie, że czasem rodzicom warto dopomóc w byciu super. A więc, jak zostać rodzicem-superbohaterem?
Agresja dziecka w przedszkolu, dziecko, które ignoruje nasze prośby, wyrywa zabawki, obraża innych – to wszystko stanowi wielkie wyzwanie dla nauczyciela przedszkola, rodzica i dziecka! Wiele czytamy o tym, jak okazać dziecku zrozumienie i uszanować jego emocje – co jednak jeśli to, co czytaliśmy, nie zdaje egzaminu? Jak wprowadzać w życie rodzicielstwo bliskości i pedagogikę bliskości, jeśli jest naprawdę trudno?
Pożegnanie z dzieckiem w przedszkolu, szczególnie na początku roku szkolnego, z “pożegnaniem” ma niewiele wspólnego. Często sytuacja przybiera raczej wygląd batalii, w której rodzic, nauczyciel i dziecko wojują między sobą o to, kto dzisiaj postawi na swoim. I choć czas zawsze działa na naszą korzyść, a dziecko zaprzyjaźnia się z przedszkolem, jest kilka rzeczy, które możemy podpowiedzieć rodzicom, by cały ten proces maksymalnie załagodzić.
Przedszkolanka czy nauczycielka przedszkola? Kiedy ktoś pyta mnie jaki jest mój zawód, odpowiadam, że jestem nauczycielką. Wszak w umowie o pracę widnieje: “zatrudniona na stanowisku: nauczyciel”. Gdyby jednak spytać znajomych lub rodzinę, większość z nich powiedziałoby bez wahania, że jestem przedszkolanką. Ten termin budzi w środowisku nauczycielskim (i nie tylko), sporo emocji. Dlaczego?
Właśnie wracam z 12 Forum Wychowania Przedszkolnego. Wykłady Agnieszki Czeglik, Bernarda Frugi, Jarosława Polaka i Piotra Cieszewskiego, których miałam przyjemność wysłuchać zainspirowały mnie do przedstawienia mojej recepty na relacje z rodzicami. Uważam – mam nadzieję, że nienaiwnie – skutecznej. O czym należy pamiętać, gdy stają przed nami rodzice w przedszkolu?
Rodzice w przedszkolu – Krok 1 Odrobina empatii
Rozpoczynając pracę większym stresem były dla mnie rozmowy z rodzicami niż praca z dziećmi. Jeśli chodzi bowiem o pracę z dziećmi – czuję się do niej stworzona, ale do publicznych wystąpień przed rodzicami nie jestem jakoś wybitnie predysponowana. Prowadzenie zebrań do dziś kosztuje mnie sporo stresów, choć ponoć nieźle to maskuję. Z pomocą przyszła kiedyś moja własna mama. Mówiła mi “Jak się wstydzisz widowni, to patrz nad ich głowy, nie zorientują się, a w podłogę głupio patrzeć” – i choć ta rada padła przed konkursem recytatorskim w podstawówce, stosuję ją do dziś.
Rodzice zadają dużo stresujących pytań, choć sami nie są na pewno tego świadomi. Pamiętam jak w pierwszym roku mojej pracy jedna z mama powiedziała “Co Wy tu robicie w tym przedszkolu? bo Kasia cały czas płacze”. Co pomyślałam? “Najwyraźniej mama Kasi podejrzewa coś złego – może bijemy, może krzyczymy, stawiamy w kącie i straszymy potworem z szafy”. I z racji tego, że szybciej mówię niż myślę, podzieliłam się tą refleksją na głos – darowałam sobie fragment o potworze z szafy 🙂 Ton tej rozmowy zmienił się diametralnie. Mama szybko wyjaśniła, że nie chciała oskarżać, a ja, że nic groźnego się nie dzieje, a dziecko powoli adaptuje się do nowej sytuacji. Z mniej lub bardziej wprost sformułowanego oskarżenia, weszłyśmy w dialog – autentyczny, w którym mama mogła wyzbyć się lęków i wizji mnie – nauczycielki przedszkola, gnębiącej uroczą trzyletnią wtedy Kasię. Strategia usuwania z dyskusji podtekstów i dyskusji jest jedną z bardziej komfortowych – “Wydaje mi się, że ma pani obawy związane z naszymi metodami wychowawczymi”, “Mam wrażenie, że nie jest pani zadowolona z tej sytuacji”, itp. Rodzic ma szansę wyjaśnić, a my sprostować go, obronić się od oskarżeń i ugasić sytuację nim w oczach obu stron urośnie do rangi konfliktu.
Czego obawiają się rodzice w przedszkolu?
To nauczyło mnie jeszcze jednego – rodzice po ludzku się boją. Nie zawsze tego, że ich dzieci będziemy gryźć, sadzać na szpilkach i poganiać pasem – raczej tego, że nie będziemy dostatecznie dobrzy. Rodzice są mądrzy, kompetentni, mają wiedzę na temat swoich dzieci, są oczytani i niekoniecznie zawsze mają pewność co do tego, czy nasza wiedza jest dostateczna. Czy potrafimy odpowiednią opieką otoczyć ich dzieci? Staram się zawsze przełamać lęk rodziców i pokazać siebie z jednej strony jako profesjonalistę i nauczycielkę z powołania, a z drugiej – jako człowieka, zabawnego, dającego się lubić – ot, tak – w sam raz gotowego do współpracy. Często staram się posilić o jakiś żart, ale mam wrażenie, że w skali 0-10 jestem poziomem żartu tam, gdzie Karol Strasburger. Ale każda najmniejsza próba przedstawienia siebie w ludzkim świetle jest warta zachodu – trzeba pamiętać, że w ostatnich, najświeższych wspomnieniach rodziców, wciąż echem rozbrzmiewają przykładowi uciążliwi wykładowcy akademiccy, zakochane w dekadentyzmie polonistki i matematyczki zafiksowane na całkach i trygonometrii.
Jakie praktyczne działania wynikają z bycia empatycznym?
Warto zadbać o te drobiazgi na pierwszym zebraniu i w codziennej rozmowie:
Nazywaj dostrzegane emocje – “Widzę, że ma pan wątpliwości…”, “Mam wrażenie, że…”;
Podziel się swoim doświadczeniem i kwalifikacjami – by rodzic czuł się pewniej, wiedząc, że dziecko trafia w ręce profesjonalisty;
Opowiedz jakiś drobiazg o sobie – by nie być obcym, ale kimś znajomym, dystans nie jest dobry we współpracy, a przecież o współpracę chodzi;
Uśmiechnij się, zadeklaruj chęć współpracy – bo może nie każdy rodzic poczuł, że jesteś na nią gotowa;
Zaznacz, że Twoim celem jest przede wszystkim wychować dzieci, wspierać rodziców i działać na korzyść podopiecznych – tak, aby rodzic dostrzegł w Tobie sprzymierzeńca, pomoc w trudach wychowania, bo szczególnej współpracy potrzeba właśnie wtedy, gdy dziecko ma duży problem;
Zachęć do zadawania pytań i zgłaszania propozycji – bo zdanie rodzica, mimo naszych kwalifikacji, jest priorytetowe i dobrze, by rodzic wiedział, że mamy tego pełną świadomość.
Empatia to też szacunek do drugiej osoby, na najwyższym poziomie. Nie tylko do jej emocji, ale i pozycji, bo zdanie rodzica jest zawsze ważniejsze niż nasze. Jeśli się myli i mamy co do tego pewność, możemy przyjacielsko próbować go sprostować, kierować w inną stronę. O szacunku sporo mówiła na 12. Forum Wychowania Przedszkolnego, Agnieszka Czeglik. Nie jest on jednoznaczny z sympatią, ale jest szalenie, szalenie ważny i drobne gesty, takie jak uśmiech, osobiste powitanie przy przyjęciu do przedszkola i uścisk dłoni, potrafią pozytywnie rozpocząć naszą wspólną, kilkuletnią drogę z rodzicami.
Rodzice w przedszkolu – Krok 2 Kontakt i zaufanie
Choć mam na myśli kilka spraw i zjawisk, “kontakt” najlepiej je opisuje.
Na początek posłużę się drobnym przykładem z życia codziennego. Powiedzmy, że rozważamy jaki kurs wybrać – czy iść na warsztaty plastyczne do Ani Kowalsiej czy do Asi Nowak. Trzy przypadkowe osoby polecają pierwszą opcję, przyjaciółka poleca drugą. Z dużym prawdopodobieństwem zaufamy przyjaciółce, bo po pierwsze nie ma interesu w tym, żeby nas oszukać, a po drugie – nigdy nas nie okłamała, a mówiła wiele.
Podobnie jest w przedszkolu. Kontakt, częsty, naturalny i pozytywny pozwala budować zaufanie co do naszych słów. Z powodu nic nieznaczące historie o nowej miłości Zosi, wspaniałej budowli Tomka i zabawnej odpowiedzi Oli, pozwalają na trwanie w pozytywnym kontakcie. Oprócz tego, że jest on po ludzku przyjemny, buduje nam fundament zaufania na wypadek kryzysu. Gdy w awaryjnej sytuacji musimy rodzicowi powiedzieć o złym zachowaniu dziecka, niepokojącej zmianie lub naszych wątpliwościach nie napotkamy na mur zaprzeczenia i protestów, a z większym prawdopodobieństwem na zrozumienie i dialog.
Jakie praktyczne działania pozwalają nam na utrzymanie kontaktu z rodzicem?
Pozytywne komentarze na temat dziecka – tak, aby nasz kontakt nie kojarzył się tylko z uwagami i skarżeniem;
Jeszcze raz pozytywne komentarze!
Pochwały postępów – by rodzic wiedział, że interesujemy się przede wszystkim postępem dziecka, a nie ;
Łagodne przedstawienie trudności – w sposób życzliwy.
Ale kontakt to nie tylko rozmowa. Rodzic czuje się bezpieczniej, gdy widzi i jest na bieżąco. Ja upodobałam sobie maile – wysyłam informacje o nadchodzących wydarzeniach, czasem przypomnienia, czasem linki do ciekawych eventów dla dzieci. Stale uzupełniam też grupowy album i dziele się wrażeniami po występach dzieci. Czy to naprawdę aż takie ważne? Wydawałoby się, że nie, ale jednak człowiek niedoinformowany to człowiek na swój sposób zignorowany. Powinno się więc dzielić informacją i podsumowaniem akcji, w których braliśmy udział z dziećmi. Wtedy rodzic nie jest już tylko tym, który prasuje dziecku koszulę i galowe spodnie, ale i tym, który cieszy się sukcesem.
Jak praktycznie zadbać o kontakt?
Prowadź grupową kronikę lub album ze zdjęciami online;
Ustal godzinę konsultacji lub formę umawiania się na nie;
Podziel się z rodzicem drobnym komentarzem na temat przy obiorze lub powitaniu dziecka;
Wywieszaj ogłoszenia na tablicy lub kontaktuj się w umówiony na zebraniu sposób.
Rodzic w przedszkolu – krok 3 Systematyczność i fart
Żadna z tych rad i wskazówek nie zadziała stosowana przez tydzień lub dwa. Tylko wyrobienie w sobie pewnych nawyków i stosowanie ich w codziennych sytuacjach ma szansę zbudować pozytywną relację między nami a rodzicami. I nic się nie uda, jeśli opuści nas fart. Bo tak to już bywa, że czasem trafią się tacy, co szukanie dziury w całym traktują jak hobby, a malkontenctwo to ich drugie imię. Ale ja, obym nie wykrakała, mogę tylko tak przypuszczać, bo moje własne doświadczenia pokazują, że rodzice nie tylko nie utrudniają, ale bardzo pomagają, angażują się i mają inicjatywę!
Jakie błędy zauważam (u siebie) najczęściej?
Autorefleksja to ważna rzecz. Tylko dzięki niej mamy szansę rozwijać się, również zawodowo.I dzięki niej my i rodzice w przedszkolu będziemy mogli szczerze i efektywnie współpracować.
Techniczne możliwości często odbierają możliwość długiej rozmowy z rodzicem – w końcu to czas dla dzieci, a nie pogaduszki z rodzicami. Brak czasu sprawia, że szybko przechodzimy do najpilniejszych kwestii – trudności wychowawczych, finansowych.
Zawsze jestem też zdania, że rozmowy powinny być prowadzone w komfortowym dla obojga stron miejscu. Często takie łapanie rodzica, gdzie się da, odbiera ten komfort.
Wymagało też czasu i pokory, by nauczyć się, że w kwestii dziecka rodzic jest szefem, a nauczyciel ma wspierać jego działania, przede wszystkim, a nie odwrotnie. Choć są pewnie sytuacje, w których tylko zawziętość i presja nauczyciela zmieniają negatywne relacje w domu.
Rodzice w przedszkolu i my, czyli po co to wszystko?
Bo gramy w jednej orkiestrze. I choćbyśmy grali najpiękniejsze melodie – dwa utwory odgrywane równocześnie nie przyniosą efektu pięknej muzyki.
Nauczyciel i rodzic muszą grać tą samą melodię, bo tylko wtedy ta gra ma sens, gdy jest harmonijna.
Drogie Koleżanki! Otóż, przemierzyłam internet wzdłuż i wszerz, co lubić robię szalenie, i co odkryłam? Wiele. Ale to co nurtuje wiele z nas, to jak będąc nauczycielką zarabiać 85 zł na godzinę! Nie da się jednak zapomnieć, że praca nauczyciela, szczególnie na najniższym szczeblu to powołanie, genialne, piękne i momentami cholernie wyczerpujące! Wybaczcie porównanie, ale trochę jest z tym, jak z byciem mamą. Czemu wybaczcie? Bo może nic nie wiem, bo mamą nie jestem i szybko nie będę, ale tak jak mama nie porzuci dziecka, tylko dlatego, że nieprzerwanie płacze i marudzi od trzech dni, tak nauczyciel nie porzuci grupy ani klasy, choćby urocze dzieciątka przemieniły się w stado rozszalałych diabląt. Ile na godzinę zarabia nauczyciel w przedszkolu? Jaki jest sekret bogactwa?
Bezcelowe kursy i szkolenia dla nauczycieli frustrują mnie nie od dziś. Odkąd pamiętam, lubię się uczyć. Och, jak zabawnie to brzmi! Ale ja naprawdę lubię się uczyć. Kończąc jedne studia, myślę o kolejnych, a tegoroczną przerwę w podyplomówkach rekompensuje sobie kursem metodycznym z zakresu nauczania angielskiego. Przy tym wszystkim, mam dość spore oczekiwania i często wychodzę z różnych szkoleń zawiedziona. Czemu? Jest prawdopodobne, że bywam marudna. Ale tym razem to nie to! Dochodzę do wniosku, że często gęsto uczymy się na niby.