Przedszkolanka czy nauczycielka przedszkola?
Przedszkolanka czy nauczycielka przedszkola? Kiedy ktoś pyta mnie jaki jest mój zawód, odpowiadam, że jestem nauczycielką. Wszak w umowie o pracę widnieje: “zatrudniona na stanowisku: nauczyciel”. Gdyby jednak spytać znajomych lub rodzinę, większość z nich powiedziałoby bez wahania, że jestem przedszkolanką. Ten termin budzi w środowisku nauczycielskim (i nie tylko), sporo emocji. Dlaczego?
Przedszkolanka czy nauczycielka przedszkola?
Fachowo i profesjonalnie, nasz zawód to nauczyciel. Nie ulega to wątpliwości.
Fachowo i profesjonalnie, zawód tych wszystkich, którzy trudzą się przy komputerach to… nie mam pojęcia co! Jest tyle różnych stanowisk, profesji i nazw zawodów, z reguły obcojęzycznych, szczególnie w branży IT, że nie sposób ich zapamiętać. Ba, ciężko czasem zrozumieć na czym do końca polegają. Skąd wiem? Cały czas nie umiem nauczyć się, gdzie pracuje mój brat. Więcej – nie do końca wiem co robi, ale to na pewno coś bardzo ważnego! Wrzucamy więc do jednego worka tych, którzy wykonują pracę odtwórczą i przepisują kody (nie mając żadnego wykształcenia w tym kierunku) i tych, którzy pięć lat pocili się na studiach, zdobywali języki i poznawali tajniki programowania. Informatycy. Tak najłatwiej ich określić. Nikt się nie obraża.
Nauczyciele i nauczycielki pracują w różnych miejscach i jeśli chodzi o ich pensje, zdobyte wykształcenie, nie dzieli ich aż tak wiele. Przeważnie pracujemy na takich samych umowach, a wynagrodzenie odbieramy na podstawie tej samej tabeli. Nauczycielki przedszkola dorobiły się jednak własnego tytułu – przedszkolanka. Nie ma podstawówianek, gimnazjanek i liceanek (jak to dziwnie brzmi!) – ale przedszkolanka jest i brzmi całkiem normalnie. Czemu nauczycielki przedszkola często oburza fakt nazywania ich przedszkolankami? Termin brzmi dość infantylnie i pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa to mała dziewczynka w dwóch kucykach z kokardką. Niemalże wychowanka przedszkola.
Druga rzecz, przedszkolanka wybrzmiewa co nieco jak tytuł osoby bez wyższego wykształcenia. A przecież bycie nauczycielem to wiele więcej niż tylko opieka. To planowanie skomplikowanego procesu, który, o ile jest dobrze zaplanowany, zmienia życie małego człowieka.
Nauczycielka przedszkola
Nauczyciel to już inna bajka. Nauczyciel uczy, a ten kto uczy z założenia jest kimś wartościowym, ma coś do przekazania. Termin należy do tej samej rodziny wyrazów co sama nauka, a ta już brzmi dumnie. Nauczyciel wyznacza też ważną funkcję – nauczanie, a nie opiekę i niańczenie, nie podcieranie nosków i picie kawy, patrząc zza gazety, by dzieci się nie pokiereszowały się zanadto.
Jakie z tego wnioski płyną? Termin przedszkolanka przegrywa z nauczycielką przedszkola pod względem czegoś na kształt prestiżu. Może to urażać. Tylko kogo i dlaczego?
Wydaję mi się, że to wynik pewnego rodzaju kompleksu i frustracji, spowodowanej tym, że nauczyciel nie ma takiego szacunku jak dawniej. Nie jest to pozycja prestiżowa, nie jest fenomenalnie płatna, a studia nie są najbardziej wymagające. I choć w pracy dokonuje się cudów i zmienia świat na lepsze, nauczyciel nie zawsze stanowi dla kogokolwiek autorytet.
Przedszkolanka czy nauczycielka przedszkola?
Mnie “przedszkolanka” nie uraża. Więcej – totalnie obojętne mi czy ktoś nazwie mnie przedszkolanką czy nauczycielką przedszkola w codziennej sytuacji. To, na co zwracam uwagę, to prawidłowe tytułowanie w sytuacji np. publikacji w gazecie czy książce – robię to z uznania dla tych, których “przedszkolanka” uraża.
A to moje myśli w sprawie:
Ludzie używają tego terminu z wygody. Chcąc komuś przekazać jak najzwięźlej informację o zatrudnieniu nauczyciela w przedszkolu, funkcję spełnia jedno słowo: przedszkolanka. Więc to nie chęć wytykania niskiej rangą funkcji, a zwykła ekonomia w użyciu słów. Z tego samego powodu używamy zdrobnień np.
Zakładając, że ktoś naprawdę myśli, że moja praca polega na piciu kawki, kolorowaniu rysunków i czuwaniu nad dziećmi z telefonem w ręce, niech nazywa mnie sobie jak chce. Czy będę dla kogoś przedszkolanką czy nauczycielką przedszkola – nie to czyni mnie profesjonalistą w swoim fachu. Mam wiedzę, pasję i doświadczenie. Kto umie to dostrzec, dostrzeże i dowiem się o tym inaczej niż przez odpowiednie nazywanie zawodu. Nie to, jak nazywają moją profesję inni sprawia, że uważam ten zawód za wartościowy, ważny i mający realny wpływ na rozwój świata.
Bardzo nie lubiłam tego, że w liceum moi nauczyciele kazali zwracać się do siebie per “profesor”. Żaden z nich nim nie był. Ba! Żaden z nich nie był blisko. Poza tym kultura wymaga zwracać się do dorosłych per Pan/Pani i uważam, że to już wystarczy. Bardzo za to doceniałam to, gdy profesorowie na studiach (nie wszyscy, wiadomo), zaznaczali, że forma jest dla nich obojętna, o ile nie mówimy na Ty 🙂
I konkluzja: to nie doda nam autorytetu czy prestiżu, gdy ludzie zaczną nazywać nas nauczycielkami. To będzie prestiż, gdy zaczną poważać przedszkolanki.
Przedszkolanka czy nauczycielka przedszkola – skąd te nerwy?
Uważam, że ludzie stają się wrażliwi na tytuły, gdy nie czują się dostatecznie szanowani, ważni lub docenieni.
Bo gdy ktoś zna swoją wartość, to (pod warunkiem, że się kogoś wprost nie obraża), co za różnica, jak ktoś nas nazywa?
Mówimy: Dziecko chodzi do logopedy. A w istocie może to neurologopeda ( 2 lata więcej studiów, na 2 razy wyższym poziomie, za 2 razy wyższą cenę).
Mówimy: Informatyk. Jeden podłącza drukarki, drugi pisze programy lub robi rzeczy, których nawet nie umiem nazwać. Ot, obaj robią ważne rzeczy.
Kosmetyczka i kosmetolożka. Fryzjerka i stylistka. Ochroniarz i portier.
Mówimy, bo tak wygodniej i tak się przyzwyczailiśmy. Z tego względu wydaję mi się, żeby wrzucić na luz i nie wyciągać większych wniosków z nazewnictwa, bo to jaki jest prestiż naszego zawodu wynika z tego, jakie jesteśmy i jak pracujemy. Nic temu nie umniejsza. Odetnijmy się od ocen innych raz a dobrze.
Takie jest moje zdanie. Ale każdy ma prawo określi swoje granice.
Spodziewam się, że wiele osób myśli inaczej. Chętnie się dowiem 🙂
Według mnie łatwiej zignorować jakąś tam przedszkolankę niż nauczycielkę z przedszkola. Przedszoklanka brzmi infantylnie. Nauczyciel kojarzy sie z profesją. Z tego powodu kiedyś wśród znajomych zostałam nazwana “ciocią żobkową”. Przedszkole, żłobek- co za różnica, prawda? Tu dzieci i tu dzieci… Mam prawo poprosić o prawidłowe nazwanie mojego zawodu. Tak jak programista poprosi o nienazywanie go informatykiem. Bez oburzenia, ale zaznaczając róznicę. Wierze, że język ma wpływ na myślenie. (Zamist “Przestań krzyczeć!” lepiej mówić “Prosze ciszej”- działa????). Skoro uczymy się jak prawidłowo formułować komunikaty, by dzieci wspierać i motywować, to prawidłowe nazywanie i usatwienie przedszkolanek w szeregu nauczycieli też może zmienić myślenie o tym zawodzie. Jedno słowo, a tyle interpretacji. Z drugiej strony nauczycielki tez powinny:
– pracować nad swoim pczuciem własnej wartości niezaleznym od opnii w zawodzie (bo nie wszytkim dogodzimy)
– uświadamiać Rodziców jak ważne dla rozowju dziecka sa proste czynności i zabawy
– zawsze być profesjonlmymi, zwsze wymagać najpierw od siebie
Piszę to nie w kwestii szacunku, tylko funkcjonujących stereotypów związanych z zawodem nauczycielki przedszkola.
W przedszkolu nie ma przedszkolanki . Jest nauczyciel który uczy dzieci liter, czytania , pisania itd. Nauczyciel nie bawi się z dziećmi w przedszkolu nauczyciel przekazuje wiedzę . Ja skończyłam studia pedagogiczne , A te studia niedzielą na nauczycieli w szkole i na przedszkolankę jest nauczyciel przedszkola i nauczyciel w szkole. To są te same studia co dla nauczycieli w szkole i w przedszkolu . Dlatego nauczyciel w przedszkolu nie jest traktowany poważnie ponieważ wszyscy traktują go jak przedszkolanka jak opiekunkę. A jest właśnie nauczycielem w przedszkolu. A poza tym nie po to skończyłam studia żeby ktoś mówił na mnie przedszkolanka.
Ja rozumiem Pani intencję i to, jak Pani to czyta. Jednak faktem trudnym do zaprzeczenia jest to, że pierwszym znaczeniem słowa przedszkolanka w Słowniku Języka Polskiego jest nauczycielka przedszkola właśnie. To słowo funkcjonuje w zgodzie z normą językową.
Jesteśmy nauczycielkami, mamy czasem wyższe kwalifikacje od tych co pracują ze starszymi dziećmi, fakt nasza praca jest specyficzna i wydaje mi się, że wymaga od nas dużo umiejętności, wrażliwości, cierpliwości, ruchu, siły itp. Pracujemy głową, sercem i jesteśmy w ciągłym ruchu. Mamy w porównaniu z edukacją szkolną bardzo mało wolnego i mniej profitów…. można by było wymieniać i wymieniać. Myślę, że każda z nas wybrała swoją pracę z głową i sercem. Robimy to, co kochamy pracujemy z cudownymi małymi ludźmi, od których same dużo się uczymy: spontaniczności, zabawy bezinteresowności itd.
Większość dorosłych wyrosła z bycia dziećmi, a my ciągle mamy to coś, musimy tego wymaga nasz zawód. Jednak nie oznacza to faktu, że dużo czasu spędzamy ciągle się ucząc dla naszych dzieci. Nasza praca odbiega jednak od niańczenia, szanujmy się same jesteśmy NAUCZYCIELAMI, które pracują w cudownym miejscu- przedszkolu. Drażni mnie, kiedy przychodzi do mnie rodzic i pyta czy to Pani niańczy moje dziecko, uśmiecham się wtedy i odpowiadam, że jestem nauczycielem Pana dziecka. Ten dorosły rodzic nie rozumie, jak ważną rolę pełnię będąc nauczycielem jego dziecka, jak wielka cząstka odpowiedzialności za jego rozwój leży w moich rękach, jak wiele możemy zrobić, jak czasem niewiele trzeba aby ubarwić świat naszych dzieci. Właśnie to robimy pozostawiamy po sobie tęczę nauczycielek przedszkola.
Pięknię zapisane:) zgadzam się w 100%. Jedyną różnicę widzę w tym, że sama nazwa nie dodaje ani nie odbiera nikomu szacunku. Ja mogę być przedszkolanką, nauczycielką przedszkola i nauczycielem wychowania przedszkolnego. Szacunku nie wiążę z nazwą. Dla porównania, żeby zobrazować co mam na myśli posłużę się takim przykładem. Dawnie, w mojej rodzinie i nie tylko, bo to było cechą polskoego języka, żeby wyrazić szacunek zwracało się do np. dziadków w drugiej osobie liczby mnogiej lub w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Czy przyjdziecie babciu na obiad? Jak się dziadek na to zapatruje? Dziś mówimy czasem w 3 os. l.p., czasem bezpośrednio “Co o tym myslisz? Czy przyjdziesz na obiad?”. Język zmodyfikowany, ale szacunek pozostał. Wydaję mi się, że to kwestia intencji wypowiadającego świadczy o tym, czy szacunek jest czy go nie ma. Czując kpinę i brak świadomości rozmowcy też bym oponowała. Ale słyszac “przedszkolanka” po prostu tego nie czuję. Ot, słowo jak słowo. Dziękuję za komentarz 🙂 jest piękny!
Pięknie napisane. Dziękuję. Jestem nauczycielką przedszkola. Zawodu przedszkolanka już nie ma, tak jak już nie ma sanitariuszy bo są ratownicy medyczni. Pozdrawiam.
mnie „przedszkolanka” nie przeszkadza, mimo ukończenia 3 kierunków studiów i wykonywanych 2 zawodów.. ciepło pozdrawiam
Informatyk to nie to samo co programista. Tak jak nauczyciel nazywany przedszkolanka nie jest z tego powodu zadowolony, tak programista odpowie, że nie jest informatykiem. To dwie zupełnie inne role.
Może tak być, chociaż nie przytrafiło mi się. A przedszkolanka w sumie nie odnosi się do żadnej innej roli. Nikt nie używa tego słowa do określenia jakiejkolwiek innej profesji.