Edukacja zdalna w przedszkolu
Edukacja zdalna w przedszkolu wywróciła naszą pedagogiczną rzeczywistość do góry nogami. Co więcej – nie tylko naszą i nie tylko przedszkolną. Rodzice, nauczyciele i dzieci – wszyscy próbują odnaleźć się w nowych, chwilami zupełnie absurdalnych, edukacyjnych realiach. Jak powinna wyglądać edukacja zdalna w przedszkolu?
Siedzenie w czterech ścianach przez dłuższy czas skłania do refleksji. Myślę, że moje dzisiejsze dumanie jest raczej gorzkie w tonie. Niemniej, jestem ciekawa Waszych przemyśleń na temat edukacji zdalnej, która z delikatnością rozjuszonego szerszenia wdarła się do naszych domów.
Organizacja pracy zdalnej
Facebook, Google – czy tak to powinna wyglądać edukacja zdalna?
Nie wiem zbyt wiele o platformach jakimi posiłkują się szkoły (np. Librus), ale mam pewność co do tego, że w przedszkolach takie rozwiązania należą do rzadkości. Tym samym, nauczyciele wychowania przedszkolnego stanęli przed wyzwaniem, jakim było stworzenie, w trybie natychmiastowym, przestrzeni do swobodnej komunikacji z rodzicami i dziećmi.
Ta nagła potrzeba i konieczność eksperymentowania w tworzeniu sprawnie funkcjonującego systemu do edukacji zdalnej zaowocowała prowizoryczną przestrzenią edukacyjną tworzoną głównie na Facebooku (w formie grup) lub Google (maile). Myślę, że nie tylko ja mam poczucie, że nie jest to profesjonalne i bezpieczne narzędzie służące celom edukacyjnym. Ale korzystamy z tego, co znamy i potrafimy obsłużyć – to nikogo nie powinno dziwić.
RODO przez chwilę schowało się w cieniu siły wyższej. To ciekawe zjawisko. Nie każda osoba wie, że maile dają możliwość ukrycia odbiorcy. A nawet ten kto wie, ma prawo do pomyłki.
Martwi mnie jednak zdecydowanie bardziej inna kwestia. Z perspektywy dziecka w wieku przedszkolnym – nie ma mowy o swobodnym dostępie do udostępnianych przez nas materiałów. Najprostsza czynność, którą mu proponujemy, przekazywana tą drogą wymaga, udziału rodziców. Chyba, że w Waszym otoczeniu znajdują się wybitnie rezolutne trzylatki, które samodzielnie odbierają mailową korespondencję na swoim tablecie. Nieśmiało powątpiewam.
A jeśli jednak jestem w błędzie, ten mały spryciarz musiałby mieć naprawdę dobre układy z bratem i siostrą! Pozostaje trzymać kciuki, by jego rodzeństwo w wieku licealnym zrezygnowało z komputera na rzeczy realizacji przedszkolnych aktywności.
Sprzęt i jego brak
Jestem szczęśliwą posiadaczką osobistego komputera i rodziny w składzie “ja + kot”. Próbuję sobie wyobrazić w jak niewyobrażalnie trudnej sytuacji znalazły się nauczycielki, które współdzielą sprzęt ze swoimi dziećmi lub mężem. W swoich domysłach nie wykluczam, że są domy, w których nie ma komputera – jest smartfon i to było dotychczas wystarczające. Tak trzeba żyć!
Zastanawiają mnie także nauczycielki, których łącze internetowe poddaje się, obciążone zdalną pracą i edukacją domowników. Mimo to, w swoim współczuciu osiągam najwyższy poziom na skali empatii, gdy myślę o tych koleżankach-nauczycielkach, które zwykle do dodania załącznika potrzebowały wsparcia swoich dzieci, z którymi często – ze względu na pandemię – nie widują się teraz systematycznie. To one, napędzane szczerą chęcią, realizują właśnie technologiczne samodoskonalenie i mierzą się z frustracją wynikającą z braku umiejętności.
Krążę między krzesłem, a dywanem. W chwili kiedy korporacje, w których pracują znajomi, za pośrednictwem firm kurierskich rozwożą komputery, monitory i meble (np. bezpieczne dla postawy krzesło), nachodzi mnie ta natrętna myśl, że coś jest nie tak z organizacją naszej pracy.
Mailuję. Kontaktuję się z rodzicami na Facebooku. Kiedy znajomi łączą się na drodze wideokonferencji poprzez przygotowane do tego systemy, do których użycia zostali wdrożeni – kolejna natrętna myśl brzęczy jak perfidny komar, gdy próbujesz zasnąć. A brzęczy, że coś jest nie tak, z warunkami w jakich musimy realizować zawodowe obowiązki.
Zdalne (nie)możliwości
W ogromnej większości, nasi podopieczni nie są w stanie samodzielnie czytać. Co więcej – ze względu na swój wiek oraz rozwijający się mózg, czas spędzany przed ekranem nie powinien przekraczać 30 minut.
Nauczycielki wspięły się na wyżyny swoich możliwości: nagrywają filmy, relacje na żywo, audiobooki, tworzą prezentacje i karty pracy do samodzielnego druku. A ile to wszystko ma tak naprawdę wspólnego z tym co na co dzień robimy w placówkach? Tyle co taśma klejąca z gwoździem. Do tego użyta w celu łatania dziur w chodniku.
Frustrujące.
Odpowiedzialność?
Czy, jako wychowawca i nauczyciel, czuję się teraz odpowiedzialna za edukację swoich podopiecznych? Tak, bardzo. Jak każdy z nas, który z powołania realizuje swoją pracę. Jednak zapytana dziś, czy biorę odpowiedzialność za efekty kształcenia na odległość odpowiem – nie. Ba! Ja nawet nie mam pewności ilu moich podopiecznych ma dostęp do materiałów, które przesyłam. Ilu rodziców ma czas, który może poświęcić dziecku, by towarzyszyć mu w realizacji zadań? Ilu rodziców ma kompetencje do tego, by skorygować dziecko, gdy ma np. złą postawę podczas ćwiczeń, źle chwyta kredkę, nieprawidłowo układa język podczas artykulacji wyrazów? Absurdem byłoby oczekiwać od rodzica kompetencji nauczyciela.
A jeśli rodzice moich podopiecznych są lekarzami, pielęgniarkami? Jeśli dziadkowie mierzą się z wirusem? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że dla nich realizacja Podstawy programowej przez przedszkolaka nie będzie szczególnie istotna. I czy mnie to dziwi? Ani troszkę.
Co więcej – dzieci mają prawo nie chcieć realizować treści edukacyjnych z rodzicem. I to wcale nie jest rzadkie zjawisko!
Rola rzeczywistych doświadczeń
Nie popieram papierowych pomocy dla dzieci. I nim przyjdzie mi bronić się przed zarzutem hipokryzji, bo sama bardzo często udostępniam karty pracy, zawsze podkreślam, że to dodatek na podsumowanie tego, czego nauczyło się i czego doświadczało dziecko na drodze rozmaitych przedszkolnych aktywności.
Wierząc w to, że dziecko uczy się na drodze rzeczywistego działania, nie łudzę się, że przedszkolak realnie weźmie do serca mój przykładowy wykład o ekologii w formie prezentacji. Nie oszukuję się, że po wykonaniu ćwiczeń ruchowych, których nie widzę, będę mogła stwierdzić, że zrealizowałam założone cele. Czuję natomiast (i nie lubię tego uczucia), że to nie jest wychowanie przedszkolne, a raczej edukacyjne improwizacje multimedialne.
Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że strzelam samobójcze gole swojej grupie zawodowej – sięgamy wyżyn naszych możliwości, by realizować założenia Podstawy programowej i to najlepsze, co możemy teraz zrobić.
Spotkania on-line
To fenomenalnie, jeśli udaje się Wam zorganizować wirtualne klasy, w których dzieci mają możliwość się zobaczyć. Jednak niejednokrotnie brak zasięgu czy nędzne połączenie z Internetem odbierają nam przywilej widzenia się z naszą grupą. Co więcej, bezpłatne narzędzia, które umożliwiają takie działanie, są niedoskonałe, a brak jest systemowych rozwiązań w tej kwestii.
Mam też dużo zrozumienia dla osób, które nie mają chęci występowania przez niewidzialną widownią w postaci rodzin swoich podopiecznych. Na fali ogólnonarodowej krytyki telewizyjnych lekcji nie trudno o obawy przed udostępnieniem swojego wizerunku. To także mały krok w kierunku odsłaniania naszej domowej rzeczywistości, którą nie zawsze chcemy się dzielić.
Perspektywa rodzica a edukacja zdalna w przedszkolu
Tak tylko dumam.
Zastanawiam się co Ci rodzice teraz o nas myślą. Przesyłamy dzieciom prezentacje, piosenki, filmiki, karty z zadaniami, nagrania bajek, nasze wygłupy dla dzieci – przygotowane materiały są często bardzo niedoskonałe, my – być może zabawne i na swój sposób – infantylne. Wszystkie nasze pomoce zostały w przedszkolu. Nie ma mowy o interakcji. O pracy w grupie. A rodzice? Są bardziej na bieżąco z naszą pracą niż kiedykolwiek. Właściwie filtrują każdego dnia wszystko to, co przesyłamy dzieciom. A my pokazujemy rodzicom edukacyjną poczwarkę. Mam cichą nadzieję, że rodzice wiedzą, że tę poczwarkę uskrzydla rzeczywiste działanie pedagogiczne.
Myślę też, że to niebywale trudny czas dla dorosłych. Często martwią się o zdrowie swoje i bliskich, niepewną sytuację zawodową. Znoszą w ciszy frustrującą pracę zdalną w domowych warunkach. Nawet fantazjując nie wyobrażam sobie rzeczywistości, w której kilkulatek stwierdzi Nie podejdę teraz do taty. Widzę, że pracuje, nie będę mu przeszkadzać. Nie wierzę w przedszkolaki, które powstrzyma przed płaczem w wyniku niefortunnego upadku, przykładowa biznesowa rozmowa rodzica. A ja naprawdę wierzę w przedszkolaki i ich możliwości!
Dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego
Dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego to szerokie spektrum trudności. W jaki sposób realizować nasze plany terapeutyczne z dzieckiem autystycznym, którego drażni dźwięk naszego głosy przetwarzany przez komputer? Które nie nawiązuje kontaktu wzrokowego z żywym człowiekiem, nie mówiąc o postaci na ekranie? Jak realizować działanie terapeutyczne – tak szczerze – z dzieckiem z zespołem Downa, z niepełnosprawnością intelektualną? Jak stymulować wzrok dziecka z wadą wzroku czy słuch dziecka w wadą słuchu? Można nagrać film, realizować konsultacje on-line – pewnie. Ale dźwięk przetworzony nie ma tej samej wartości co rzeczywisty. Obraz z ekranu nie ma tej samej wartości co obraz rzeczywisty. Nie ma mowy o pracy manualnej. Brak rzeczywistej informacji zwrotnej. Nie ma mowy o budowaniu wspólnego pola uwagi, które jest tak bardzo istotne w terapii.
Rodzic w roli terapeuty? Czułabym się nieludzko wymagając jeszcze większej pracy od rodziców, których pierwsza walka z dzieckiem dotyczyła porannego mycia zębów.
Gdybym stanęła przed nauczycielskim sądem ostatecznym i miała podsumować terapię w czasie pandemii – nie nazwałabym swoich działań terapią. Terapeutyczne improwizacje multimedialne. Tak to czuję.
A więc jak powinna wyglądać zdalna edukacja?
Tego do końca nie wie nikt! Balansujemy między lękiem przed ciągłą kuratoryjną kontrolą, a zdrowym rozsądkiem i pedagogiczną intuicją. Myślę, że przede wszystkim w tym co robimy, musimy zastanowić się nad możliwie najlepszym celem naszego działania w odniesieniu do warunków w jakich znalazło się dziecko.
Czego brakuje dziecku? Innych dzieci.
Możemy pomóc mu poczuć łączność z grupą na drodze grupowych akcji. Możemy zorganizować:
- wspólne czytanie i nagrywania bajek, którymi dzielimy się z grupą (dziecko wybiera bajkę, rodzic czyta ją z dzieckiem i wysyła innym rodzicom) – zobacz jak może to wyglądać TUTAJ
- spotkania on-line np. korzystając z Zooma (jeśli czujesz, że masz do tego predyspozycje i możliwości)
- tworzenie opowiadania (każdy tworzy kolejny fragment bajki, a nauczyciel skleja ją w całość i udostępnia innym);
- grupowe kolaże ze zdjęć przysyłanych przez dzieci – ich prac, zdjęcia osobiste.
Co dziecko ma do dyspozycji? Swoich rodziców i czas.
Nie zawsze to możliwe, ale warto spróbować:
- organizować konkursy dla dzieci i rodziców;
- proponować gry, w które dziecko może zagrać razem z rodzicem – na przykład TAKA.
Co czuje dziecko?
To, którego nie widzę od ponad miesiąca? Nie wiadomo! Ale ma prawo czuć stres w związku z sytuacją, którą nie do końca rozumie. Warto w działaniach znaleźć przestrzeń na działania relaksacyjne, zabawowe, bajkoterapię, śmiechoterapię i muzykoterapię.
Samokształcenie
Samodzielna działalność poznawcza jest jednym z punktów podstawy programowej. Edukacja zdalna w przedszkolu to czas na to, by dziecko poszukiwało obszarów zainteresowań i poszerzało je – samodzielnie wybierając to, co najbardziej je interesuje. Dziecko może opowiedzieć o swoich zainteresowaniach w formie filmiku lub na przykład rysunku. Może, ale nie musi. Samodzielność daje prawo do wyboru najlepszej formy.
Kontakt z nauczycielem. Co możemy zrobić?
- nagrać film;
- wysłać zdjęcie;
- nagrać nasz głos – piosenkę, bajkę, propozycje zabaw, prezentację z dźwiękowym komentarzem – na przykład TAKĄ;
- organizować spotkania on-line.
Różnorodna aktywność
- Pinterest pozwala tworzyć tablice, na których zapiszemy ciekawe prace plastyczne z instrukcjami obrazkowymi – możemy udostępnić całą taką tablicę dzieciom
- Spotify umożliwia tworzenie list piosenek, które możemy udostępnić dzieciom
- Youtube to dobrze źródło choreografii tanecznych, zabaw ruchowych i np. zajęć z jogi dla najmłodszych
- Teatry, kina, biblioteki, filharmonie, muzea, zoo i wiele innych – udostępniają audycje, nagrania i materiały on-line, które warto udostępnić podopiecznym i zaproponować im w wirtualnej wycieczce.
Czego nie warto robić?
Edukacja zdalna w przedszkolu nie powinna ograniczać się do zaleceń i zadań do realizacji przez dziecko.
- Ograniczyć działań do wysyłania linków i pomocy do drukowania
- Rozliczać dzieci i ich rodziców z realizacji zadań
- Zalecać wykonywania działań wymagających specjalistycznej wiedzy zarówno w zakresie edukacji jak i terapii
- Tworzyć dokumentacji poświadczającej brak trudności w realizacji Podstawy programowej w formie zdalnej – myślę, że żyjemy w czasach, w których odważnie możemy przyznać, że jako nauczyciele nie zostaliśmy przygotowani do pracy zdalnej na najwyższym poziomie, a systemy w jakich działamy nie są dostosowane do potrzeb najmłodszych.
Nie bójmy się przyznać, że zabrakło nam możliwości, umiejętności, sprzętu czy warunków do tego, by zrealizować to, co byłoby realizowane w normalnych warunkach.
Edukacja zdalna w przedszkolu – czy to nam wychodzi?
Choć z lekcji polskiego pamiętam, że rozprawki powinno kończyć płynne rozwiązanie wątku, ja na koniec chciałam wykonać szybki zwrot o 180 stopni. Wymieniłam wiele wad i niedoskonałości zdalnego nauczania i wychowania dzieci w wieku przedszkolnym. Mimo to, to nauczanie na odległość ma swoje dobre strony.
Internetowa przestrzeń pedagogiczna rozrasta się geometrycznie! Boom materiałów dydaktycznych, nagrań, webinarów, prezentacji budzi mój podziw i szacunek do ich twórców.
Każdy obszar Podstawy programowej, który ściśle nie wiąże się z interakcją rówieśniczą, znalazł swoje miejsce w pedagogicznej twórczości nauczycieli.
Szkolenia on-line? Tak! Webinary? Tak! Nauka korzystania z nowych narzędzi multimedialnych? Oczywiście. Diagnoza gotowości szkolnej dziecka, którego nie widziałyśmy od miesiąca? Czemu nie! Terapia on-line dzieci, których dokumentacja została w przedszkolu? Żaden problem. Audiobook? Film? Autorskie opowiadanie? Tak!
Wszelkie mankamenty zdalnego nauczania nie leżą po stronie nauczycieli, rodziców i dzieci, ale tych wyżej, którzy zwykli dzielić się (nie)mądrościami z piedestału wysokiego szczebla.
A nauczyciele? Możemy być z siebie dumni. Po raz kolejny pokazujemy jak niewiarygodnie twórczą grupą zawodową tworzymy.
A jakie są Wasze odczucia w
związku z realizacją edukacji na odległość?
Witam. Uważam Pani spostrzeżenia za bardzo trafne. Ja podobnie “czuję”, ale Pani świetnie to napisała… Pozdrawiam serdecznie
Pani Moniko ,przeczytałam całość Pani refleksji o naszej wspólnej ,trudnej sytuacji, mam podobne przemyślenia z moimi koleżankami.Pozwoli Pani bym mogła przesłać moim koleżankom link do Pani artykułu .pozdrawiam z Garwolina
Wiem jedno jak Pani nauczyciele przedszkola to kreatywne , szybko uczące się osoby pełne wiary w swoje przedszkolaki i moc Rodziców.
Bardzo mi miło, że uznała Pani moje przemyślenia za godne przesłania dalej 🙂 Oczywiście, może je Pani śmiało udostępniać!