Jednym z trudów nauczycielskiej pracy jest współpraca z rodzicami. Mamusie i tatusiowie mają naprawdę supermoce! Potrafią: ucieszyć, zasmucić, zmęczyć, wesprzeć, podbudować na duchu, zepsuć najlepszy dzień, sprawić, że aż chce się żyć, ale i zagrać tak, że traci się pewność czy to czas na obronę czy ucieczkę. Pół żartem, pół serio, ale każdy nauczyciel wie, że czasem rodzicom warto dopomóc w byciu super. A więc, jak zostać rodzicem-superbohaterem?
Właśnie wracam z 12 Forum Wychowania Przedszkolnego. Wykłady Agnieszki Czeglik, Bernarda Frugi, Jarosława Polaka i Piotra Cieszewskiego, których miałam przyjemność wysłuchać zainspirowały mnie do przedstawienia mojej recepty na relacje z rodzicami. Uważam – mam nadzieję, że nienaiwnie – skutecznej. O czym należy pamiętać, gdy stają przed nami rodzice w przedszkolu?
Rodzice w przedszkolu – Krok 1 Odrobina empatii
Rozpoczynając pracę większym stresem były dla mnie rozmowy z rodzicami niż praca z dziećmi. Jeśli chodzi bowiem o pracę z dziećmi – czuję się do niej stworzona, ale do publicznych wystąpień przed rodzicami nie jestem jakoś wybitnie predysponowana. Prowadzenie zebrań do dziś kosztuje mnie sporo stresów, choć ponoć nieźle to maskuję. Z pomocą przyszła kiedyś moja własna mama. Mówiła mi “Jak się wstydzisz widowni, to patrz nad ich głowy, nie zorientują się, a w podłogę głupio patrzeć” – i choć ta rada padła przed konkursem recytatorskim w podstawówce, stosuję ją do dziś.
Rodzice zadają dużo stresujących pytań, choć sami nie są na pewno tego świadomi. Pamiętam jak w pierwszym roku mojej pracy jedna z mama powiedziała “Co Wy tu robicie w tym przedszkolu? bo Kasia cały czas płacze”. Co pomyślałam? “Najwyraźniej mama Kasi podejrzewa coś złego – może bijemy, może krzyczymy, stawiamy w kącie i straszymy potworem z szafy”. I z racji tego, że szybciej mówię niż myślę, podzieliłam się tą refleksją na głos – darowałam sobie fragment o potworze z szafy 🙂 Ton tej rozmowy zmienił się diametralnie. Mama szybko wyjaśniła, że nie chciała oskarżać, a ja, że nic groźnego się nie dzieje, a dziecko powoli adaptuje się do nowej sytuacji. Z mniej lub bardziej wprost sformułowanego oskarżenia, weszłyśmy w dialog – autentyczny, w którym mama mogła wyzbyć się lęków i wizji mnie – nauczycielki przedszkola, gnębiącej uroczą trzyletnią wtedy Kasię. Strategia usuwania z dyskusji podtekstów i dyskusji jest jedną z bardziej komfortowych – “Wydaje mi się, że ma pani obawy związane z naszymi metodami wychowawczymi”, “Mam wrażenie, że nie jest pani zadowolona z tej sytuacji”, itp. Rodzic ma szansę wyjaśnić, a my sprostować go, obronić się od oskarżeń i ugasić sytuację nim w oczach obu stron urośnie do rangi konfliktu.
Czego obawiają się rodzice w przedszkolu?
To nauczyło mnie jeszcze jednego – rodzice po ludzku się boją. Nie zawsze tego, że ich dzieci będziemy gryźć, sadzać na szpilkach i poganiać pasem – raczej tego, że nie będziemy dostatecznie dobrzy. Rodzice są mądrzy, kompetentni, mają wiedzę na temat swoich dzieci, są oczytani i niekoniecznie zawsze mają pewność co do tego, czy nasza wiedza jest dostateczna. Czy potrafimy odpowiednią opieką otoczyć ich dzieci? Staram się zawsze przełamać lęk rodziców i pokazać siebie z jednej strony jako profesjonalistę i nauczycielkę z powołania, a z drugiej – jako człowieka, zabawnego, dającego się lubić – ot, tak – w sam raz gotowego do współpracy. Często staram się posilić o jakiś żart, ale mam wrażenie, że w skali 0-10 jestem poziomem żartu tam, gdzie Karol Strasburger. Ale każda najmniejsza próba przedstawienia siebie w ludzkim świetle jest warta zachodu – trzeba pamiętać, że w ostatnich, najświeższych wspomnieniach rodziców, wciąż echem rozbrzmiewają przykładowi uciążliwi wykładowcy akademiccy, zakochane w dekadentyzmie polonistki i matematyczki zafiksowane na całkach i trygonometrii.
Jakie praktyczne działania wynikają z bycia empatycznym?
Warto zadbać o te drobiazgi na pierwszym zebraniu i w codziennej rozmowie:
Nazywaj dostrzegane emocje – “Widzę, że ma pan wątpliwości…”, “Mam wrażenie, że…”;
Podziel się swoim doświadczeniem i kwalifikacjami – by rodzic czuł się pewniej, wiedząc, że dziecko trafia w ręce profesjonalisty;
Opowiedz jakiś drobiazg o sobie – by nie być obcym, ale kimś znajomym, dystans nie jest dobry we współpracy, a przecież o współpracę chodzi;
Uśmiechnij się, zadeklaruj chęć współpracy – bo może nie każdy rodzic poczuł, że jesteś na nią gotowa;
Zaznacz, że Twoim celem jest przede wszystkim wychować dzieci, wspierać rodziców i działać na korzyść podopiecznych – tak, aby rodzic dostrzegł w Tobie sprzymierzeńca, pomoc w trudach wychowania, bo szczególnej współpracy potrzeba właśnie wtedy, gdy dziecko ma duży problem;
Zachęć do zadawania pytań i zgłaszania propozycji – bo zdanie rodzica, mimo naszych kwalifikacji, jest priorytetowe i dobrze, by rodzic wiedział, że mamy tego pełną świadomość.
Empatia to też szacunek do drugiej osoby, na najwyższym poziomie. Nie tylko do jej emocji, ale i pozycji, bo zdanie rodzica jest zawsze ważniejsze niż nasze. Jeśli się myli i mamy co do tego pewność, możemy przyjacielsko próbować go sprostować, kierować w inną stronę. O szacunku sporo mówiła na 12. Forum Wychowania Przedszkolnego, Agnieszka Czeglik. Nie jest on jednoznaczny z sympatią, ale jest szalenie, szalenie ważny i drobne gesty, takie jak uśmiech, osobiste powitanie przy przyjęciu do przedszkola i uścisk dłoni, potrafią pozytywnie rozpocząć naszą wspólną, kilkuletnią drogę z rodzicami.
Rodzice w przedszkolu – Krok 2 Kontakt i zaufanie
Choć mam na myśli kilka spraw i zjawisk, “kontakt” najlepiej je opisuje.
Na początek posłużę się drobnym przykładem z życia codziennego. Powiedzmy, że rozważamy jaki kurs wybrać – czy iść na warsztaty plastyczne do Ani Kowalsiej czy do Asi Nowak. Trzy przypadkowe osoby polecają pierwszą opcję, przyjaciółka poleca drugą. Z dużym prawdopodobieństwem zaufamy przyjaciółce, bo po pierwsze nie ma interesu w tym, żeby nas oszukać, a po drugie – nigdy nas nie okłamała, a mówiła wiele.
Podobnie jest w przedszkolu. Kontakt, częsty, naturalny i pozytywny pozwala budować zaufanie co do naszych słów. Z powodu nic nieznaczące historie o nowej miłości Zosi, wspaniałej budowli Tomka i zabawnej odpowiedzi Oli, pozwalają na trwanie w pozytywnym kontakcie. Oprócz tego, że jest on po ludzku przyjemny, buduje nam fundament zaufania na wypadek kryzysu. Gdy w awaryjnej sytuacji musimy rodzicowi powiedzieć o złym zachowaniu dziecka, niepokojącej zmianie lub naszych wątpliwościach nie napotkamy na mur zaprzeczenia i protestów, a z większym prawdopodobieństwem na zrozumienie i dialog.
Jakie praktyczne działania pozwalają nam na utrzymanie kontaktu z rodzicem?
Pozytywne komentarze na temat dziecka – tak, aby nasz kontakt nie kojarzył się tylko z uwagami i skarżeniem;
Jeszcze raz pozytywne komentarze!
Pochwały postępów – by rodzic wiedział, że interesujemy się przede wszystkim postępem dziecka, a nie ;
Łagodne przedstawienie trudności – w sposób życzliwy.
Ale kontakt to nie tylko rozmowa. Rodzic czuje się bezpieczniej, gdy widzi i jest na bieżąco. Ja upodobałam sobie maile – wysyłam informacje o nadchodzących wydarzeniach, czasem przypomnienia, czasem linki do ciekawych eventów dla dzieci. Stale uzupełniam też grupowy album i dziele się wrażeniami po występach dzieci. Czy to naprawdę aż takie ważne? Wydawałoby się, że nie, ale jednak człowiek niedoinformowany to człowiek na swój sposób zignorowany. Powinno się więc dzielić informacją i podsumowaniem akcji, w których braliśmy udział z dziećmi. Wtedy rodzic nie jest już tylko tym, który prasuje dziecku koszulę i galowe spodnie, ale i tym, który cieszy się sukcesem.
Jak praktycznie zadbać o kontakt?
Prowadź grupową kronikę lub album ze zdjęciami online;
Ustal godzinę konsultacji lub formę umawiania się na nie;
Podziel się z rodzicem drobnym komentarzem na temat przy obiorze lub powitaniu dziecka;
Wywieszaj ogłoszenia na tablicy lub kontaktuj się w umówiony na zebraniu sposób.
Rodzic w przedszkolu – krok 3 Systematyczność i fart
Żadna z tych rad i wskazówek nie zadziała stosowana przez tydzień lub dwa. Tylko wyrobienie w sobie pewnych nawyków i stosowanie ich w codziennych sytuacjach ma szansę zbudować pozytywną relację między nami a rodzicami. I nic się nie uda, jeśli opuści nas fart. Bo tak to już bywa, że czasem trafią się tacy, co szukanie dziury w całym traktują jak hobby, a malkontenctwo to ich drugie imię. Ale ja, obym nie wykrakała, mogę tylko tak przypuszczać, bo moje własne doświadczenia pokazują, że rodzice nie tylko nie utrudniają, ale bardzo pomagają, angażują się i mają inicjatywę!
Jakie błędy zauważam (u siebie) najczęściej?
Autorefleksja to ważna rzecz. Tylko dzięki niej mamy szansę rozwijać się, również zawodowo.I dzięki niej my i rodzice w przedszkolu będziemy mogli szczerze i efektywnie współpracować.
Techniczne możliwości często odbierają możliwość długiej rozmowy z rodzicem – w końcu to czas dla dzieci, a nie pogaduszki z rodzicami. Brak czasu sprawia, że szybko przechodzimy do najpilniejszych kwestii – trudności wychowawczych, finansowych.
Zawsze jestem też zdania, że rozmowy powinny być prowadzone w komfortowym dla obojga stron miejscu. Często takie łapanie rodzica, gdzie się da, odbiera ten komfort.
Wymagało też czasu i pokory, by nauczyć się, że w kwestii dziecka rodzic jest szefem, a nauczyciel ma wspierać jego działania, przede wszystkim, a nie odwrotnie. Choć są pewnie sytuacje, w których tylko zawziętość i presja nauczyciela zmieniają negatywne relacje w domu.
Rodzice w przedszkolu i my, czyli po co to wszystko?
Bo gramy w jednej orkiestrze. I choćbyśmy grali najpiękniejsze melodie – dwa utwory odgrywane równocześnie nie przyniosą efektu pięknej muzyki.
Nauczyciel i rodzic muszą grać tą samą melodię, bo tylko wtedy ta gra ma sens, gdy jest harmonijna.